Pomysłowi uruchomienia studiów polonistycznych na Cambridge nie wróżono sukcesu. Po trzech latach od powstania kursy języka i literatury polskiej przyciągają jednak dziesiątki studentów. O tym kim są i jak wygląda ich nauka na brytyjskiej polonistyce, rozmawiam z prowadzącym ten kierunek dr Stanleyem Billem.
Od zawsze ciągnęło cię do Europy Środkowej. Skąd u Australijczyka tak egzotyczne zainteresowanie?
Jako młody chłopak lubiłem podróżować. Pierwszy raz trafiłem do Polski właśnie jako turysta. Ta podróż znacznie się przedłużyła i zaważyła na całym moim dalszym życiu zawodowym. W Bielsku-Białej dostałem propozycję nauczania języka angielskiego. Spodobało mi się, postanowiłem więc zostać tam dłużej i zacząć się uczyć polskiego.
Jak wyglądały twoje pierwsze potyczki z polszczyzną?
Przez pierwsze lata uczyłem się samodzielnie z podręcznika. Do poziomu średnio zaawansowanego doszedłem właściwie na własną rękę. Pomogło mi to, że w owym czasie niewiele osób w Bielsku-Białej mówiło dobrze po angielsku, więc aby przetrwać, sam musiałem się uczyć języka. Myślę, że dzisiaj byłoby mi o wiele trudniej zacząć szybko mówić po polsku, bo większość młodych Polaków świetnie się już teraz posługuje angielskim. Po jakimś czasie zdecydowałem się na przeprowadzkę do Krakowa, gdzie zacząłem studia magisterskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na szczęście mieli tam też formalne kursy z języka polskiego dla obcokrajowców. Cóż, byłem w Polsce, interesowałem się polską kulturą, więc byłem bardzo zmobilizowany do nauki.
Pamiętasz swój pierwszy podręcznik?
Pamiętam! Była to angielska edycja „We learn Polish” – taki stary podręcznik, jeszcze z lat 90. Dla mnie ta książka była idealna, bo ja jednak bardzo sobie cenię porządnie przedstawioną gramatykę. Moim zdaniem, w przypadku języka polskiego tak zwane podejście komunikacyjne działa tylko do pewnego stopnia. W polskim jeżeli nie znasz gramatyki, to po prostu niczego nie wiesz. To jest struktura języka i główne narzędzie do tworzenia wypowiedzi. Dlatego uważam, że niektóre zagadnienia gramatyczne muszą być przedstawione po angielsku. Inaczej to nie ma sensu. Trzeba się po prostu porządnie nauczyć tego systemu, a potem potrafić z niego korzystać w sposób jak najbardziej naturalny. Oczywiście każdy uczący się ma inne preferencje. Mnie jednak taka metoda najbardziej odpowiadała.
Najwidoczniej ta metoda zdała rezultat. Dzisiaj mówisz jak rodowity Polak. Czy zdarza ci się również myśleć po polsku?
Na pewno tak. Jestem jednak świadomy, że cały czas robię błędy i zawsze już będę je popełniał. Czasami mnie to denerwuje.
Ależ Polacy też kaleczą własny język!
Oczywiście. Każdy robi błędy. Ja jednak jestem swoich błędów świadomy, pewnie właśnie dlatego, że to nie jest mój język ojczysty. Teraz, gdy nie mieszkam już w Polsce, jest jeszcze trudniej. W pracy i wszędzie na ulicy otacza mnie angielski. Czuję, że będąc tutaj, mówienie po polsku staje się troszeczkę mniej naturalne niż to się działo trzy lata temu. W Polsce naprawdę myślałem po polsku, a niektóre rzeczy potrafiłem nawet lepiej wyrazić właśnie po polsku. Na szczęście w domu mówię w tym języku, bo moja partnerka jest Polką. Mamy też małego synka. Co ciekawe, na początku wydawało mi się bardziej naturalne mówić do niego po polsku, bo w domu zawsze używaliśmy tego języka. Początkowo więc, gdy miałem się odezwać do niego po angielsku, wydawało mi się to trochę dziwne. Ostatecznie jednak zdecydowaliśmy, że angielski to mój język ojczysty, więc powinniśmy mówić do niego w dwóch językach.
Czy interesują cię też inne języki słowiańskie?
Tak, znam rosyjski. Nauczyłem się tego języka w Polsce, uczęszczając przez parę lat na kurs. Trochę też podróżowałem po Rosji, ale nigdy tam nie mieszkałem. Nie mam problemu z czytaniem i rozumiem więcej, niż potrafię powiedzieć. Mój rosyjski jest – powiedzmy – trochę spolonizowany.
Wydaje się, że znasz wiele języków obcych…
Pierwszym, którego się uczyłem, był francuski. Zapoznawałem się z tym językiem w liceum i na studiach. W Australii w ogóle nie miałem możliwości studiowania języków słowiańskich.
A czy dzisiaj Australijczycy mają możliwość studiowania polonistyki?
Jest jakiś fakultet w Melbourne, ale bardzo mały. Prawdę mówiąc, od kiedy stamtąd wyjechałem 16 lat temu, jestem słabo poinformowany na temat tego, co się dzieje w Australii. Skończyłem tam co prawda pierwsze studia, ale potem magisterkę robiłem już w Polsce a doktorat w Stanach Zjednoczonych.
Kim są studenci polonistyki na Cambridge? To Polacy czy Anglicy?
To ciekawe, ale w tym roku nie ma na naszym kursie ani jednej osoby z polskimi korzeniami. Przez ostatnie trzy lata na 60–70 studentów mieliśmy zaledwie czterech Polaków.
To bardzo ciekawe. Kim zatem są Anglicy, którzy decydują się na tak egzotyczne studia?
Z moich obserwacji wynika, że kierują nimi trzy motywacje. Młodzi Brytyjczycy postrzegają Polskę w zupełnie inny sposób niż ich rodzice i dziadkowie. W ostatnich 10 latach Polska pojawiała się w tutejszych mediach przede wszystkim w pozytywnym kontekście – wzrostu gospodarki, interesujących zjawisk kulturalnych, ciekawej historii. To jak jest postrzegana Polska zmieniło się ogromnie wraz z wejściem do Unii Europejskiej. Po drugie Polska to bardzo duży kraj, największy w Europie Środkowej i Wschodniej. Wydaje się więc, że niesie ze sobą wiele możliwości, a znajomość polskiego może być po prostu przydatna. Po trzecie w Wielkiej Brytanii mieszka naprawdę wielu Polaków, wszędzie są polskie sklepy, język słychać na ulicy. Polacy stali się po prostu częścią współczesnej kultury brytyjskiej. Wielu studentów wybiera ten kierunek, bo chce się po prostu więcej dowiedzieć na temat swoich kolegów czy sąsiadów. Poza tym jest też specyfika naszego wydziału The Faculty of Modern and Medieval Languages, na którym studenci zawsze wybierają dwa lub trzy języki. To jest takie połączenie lingwistyki i kultury. Muszę przyznać, że wszyscy w Cambridge jesteśmy od początku zaskoczeni aż tak ogromnym zainteresowaniem polonistyką ze strony studentów. Mogę powiedzieć, że po prostu osiągnęliśmy sukces.
Brytyjscy poloniści nie uczą się wyłącznie języka?
Oczywiście, że nie. Sam nie jestem językoznawcą, a literaturoznawcą. Nasi studenci są bardzo ambitni. Nie tylko poznają język polski, ale jednocześnie przechodzą przez kursy o literaturze, kulturze i historii Polski.
Czy świeżo upieczeni studenci zaczynają naukę języka od zera?
Tak. Zdecydowana większość nie miała żadnej znajomości języka w chwili rozpoczęcia studiów. Nasz program nauczania jest bardzo ambitny – to znaczy, że przerabiają dużo materiału w krótkim czasie. Skupiamy się przede wszystkim na przekładzie, czyli gramatyce i stylistyce. To trochę taki klasyczny styl nauczania języków. Po studiach powinni potrafić tłumaczyć teksty z polskiego na angielski.
To rzeczywiście dość klasyczny sposób nauki. Ja się tak uczyłem łaciny w liceum…
Tak i u nas taka metoda się sprawdza. Należy pamiętać, że polonistyka w Cambridge to mały program. Ja jestem wykładowcą, poza mną jest jeszcze lektorka z Polski. Ja oczywiście także prowadzę część lekcji językowych, bo jest to powiązane z moimi kursami. Na naszej uczelni lektoraty mają formułę open courses, więc mogą w nich uczestniczyć studenci ze wszystkich wykładów.
Studenci interesują się polską kulturą współczesną? Słuchają polskiego popu czy tylko Chopina?
Każdy wykład staram się zaczynać od jakiejś polskiej piosenki lub teledysku. Słuchamy i oglądamy zarówno współczesne jak i klasyczne polskie przeboje. Chciałbym, aby studenci mieli kontakt ze współczesną kulturą. Dużo czytamy najnowszej literatury. W tym roku pracowaliśmy m.in. nad „Wojną polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną” Doroty Masłowskiej. Udało nam się nawet zaprosić autorkę, która do nas przyjechała i spotkała się z grupą. Oczywiście na niższych poziomach musimy korzystać z przekładów – studenci mają do dyspozycji wersję oryginalną i angielską.
Czy mają problemy z wymową i tymi wszystkimi obcymi dla nich dźwiękami?
W zasadzie nie mają problemu. Moim zdaniem fonetyka jest tym elementem języka polskiego, który jest bardzo prosty, bo jest bardzo konsekwentna. Jest dużo prostsza niż na przykład w języku angielskim czy francuskim. Na początku oczywiście przeciętny anglojęzyczny student odczuwa trudności, ale potem jest już z reguły dobrze.
Rzeczywiście, widziałem nagranie na waszej stronie internetowej, na którym studenci wypowiadają się po polsku. Ich wymowa robi wrażenie!
Mniej więcej połowa studentów uczyła się wcześniej rosyjskiego, dla pozostałych polski jest ich pierwszym językiem słowiańskim. Oczywiście dużo łatwiej jest tym, którzy ten rosyjski znają, ale z drugiej strony oni szczególnie mają problem z akcentem. Natomiast ci, dla których jest to pierwszy język, szybko opanowują poprawny akcent. Trzeba też powiedzieć, że są tu bardzo dobrzy studenci, którzy mają prawdziwy talent do języków.
Specjalizujesz się w polskiej literaturze. Które polskie utwory są ci najbliższe?
Najwyżej cenię opowiadania Brunona Schulza, ale to oczywiście dość specyficzny tekst i raczej nie dla każdego. Nie poleciłbym Schulza na początek przygody z polskim. Tu lepiej sprawdza się Szymborska, która jest dostępniejsza, a jej wiersze mają uniwersalny sens. Poza tym jej poezję po prostu dobrze się czyta. Bardzo też cenię Czesława Miłosza.
Masz jakieś jedno ulubione polskie słowo?
Kiedyś bardzo lubiłem słowa „jaskółka”, „księżyc” i „książka”. Bardzo podobało mi się ich brzmienie. Dziś, kiedy moja polszczyzna jest już znaturalizowana, straciłem dystans do języka. Nie patrzę już na słowa w ten sposób, są dla mnie po prostu codzienną mową.
Rozmawiał: Łukasz Załuski